wtorek, 29 października 2013

Konsulat amerykański

I kolejny krok za mną.
Przebrnęłam przez cały proces rejestracji na spotkanie w Konsulacie i własciwie nie było to takie bolesne, jak przypuszczałam. Fakt, zajęło trochę czasu, chyba ze trzy godziny - dokładne wypełnienie wszystkich rubryczek, sprawdzenie, czy nie zrobiłam gdzieś jakiegoś głupiego błędu, opłacenie wizyty, etc., etc.

Byłam umówiona na 9.30 w krakowskim Konsulacie i mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać, jako że znajomy trochę ponad rok temu przechodził przez tę samą, małą katorgę.

Kompulsyjnie wyszłam wcześniej, żeby się w żadnym razie nie spóźnić przypadkiem. Byłam koło 9 na miejscu i zauważyłam ludzi stłoczonych jak bydełko po drugiej stronie ulicy, na przeciwko majestatycznie (no nie do końca, ale słowo majestatycznie ładnie brzmi) wznoszącej się kamienicy z dumnie powiewającą nad drzwiami amerykańską flagą. Te drzwi to jak brama do Raju, brama do spełnienia mażeń. Za tymi drzwiami podziało się tyle smutnych rozczarowań.

Spytałam się jakiegoś pana ze stadka, o co chodzi i jak to się wszystko robi. I dowiedziałam się, że co chwilę wychodzi dwójka mężczyzn, zbierają dokumenty i wydają karteczki. A potem się wchodzi do środka.

Więc poczekałam na swoją kolejkę. Tak, byłam zestresowana. Ale z drugiej strony powtarzałam sobie, że nie ma mozliwości, żebym wizy nie dostała, no bo kto jak nie ja jest tak perfekcyjnym kandydatem na Au Pair (;

W środku pikałam na bramce ^^ Zaśmiałam się do Strażnika, że to biżuteria pewnie. Biżuteria i obcasy mi pikały. Nie wzięłam ze sobą nic, prócz pieniędzy na autobus i kawę 'grab&go', potrzebnych dokumentów i dowodu osobistego. Wszystko w przeźroczystej koszulce. Po tym pikaniu przepuścili mnie dalej bez problemu i z uśmiechem.

Później żartowałam z Panią z Okienka, która pobierała moje odciski palców. Też było miło. Chyba ją przez to trochę wybiłam z rytmu pracy, bo aż zapomniała mi dać tej ładnej, żółtej koszulki. I w ogóle na koniec się Jej pytam 'to już po krzyku?'. Uśmiechnęła się 'u mnie tak, teraz proszę wziąć numerek i poczekać'.

Podziękowałam. Wzięłąm numerek. Poczekałam. Przy okazji poczytałam broszurkę, którą od Pani dostałam. W sumie nie trwało to moje czekanie jakoś strasznie długo. Nie wiem ile, bo nie miałam zegarka, ale w końcu przyszła moja kolej. Magiczne piknięcie, numer 38, okienko czwarte. Z drżącymi kolanami ruszyłam na spotkanie z przeznaczeniem. Wyglądając zabójczo, elegancko i z najsympatyczniejszym usmiechem, na jaki mnie było stać. Moje obcasiki wystukiwały drżące stacatto.

- Dzień dobry, hello - prawie szepnęłam dygając lekko.
Pan się uśmiechał.
- Hello, how are you?
- I'm fine, thank you. - I następny uśmiech.
- Prosze przyłożyć środkowy palec lewej ręki do czytnika. Musiałam się chwilę zastanowić, która to lewa. a Później, który to środkowy palec. Jak się pytałam, czy chodzi mu o 'ten' wpadłam na pomysł, żeby pokazywć wewnętrzną stronę dłoni, a nie zewnetrzną xD

Potem się mnie spytał, czy byłam już kiedyś Au Pair. Dlaczego zdecydowałam się na program. I tu nie mogłam się powstrzymać, żeby nie powiedzieć, z szerokim uśmiechem, że pewnie to juz słyszał tysiące razy, ale uwielbiam dzieci. I że pracuję z nimi odkąd zdałam do liceum. I że bardzo lubię międzynarodowe środowisko. Że biorę aktywny udział w projektach unijnych nazwanych 'Młodzież w Działaniu' - w tym miejscu brwi Pana powędrowały wysoko w stronę niebios. Chyba po raz trzeci widziałam ten rodzaj zdziwienia i zaskoczenia, tak wyrazistego na amerykańskiej twarzy. Wnioskuję, że Pan wiedział, czym jest ten projekt i że się czegoś takiego nie spodziewał. Dodałam też, że swoje praktyki robiłam w Turcji, w ośrodku młodzieżowym. A moja Host Family jest pochodzenia tureckiego.

Czy mówię po turecku. Tak, trochę, mam nadzieję nauczyć się mówić lepiej. To był też jeden z powodów, dla których z tak dużym entuzjazmem zareagowałam na moich Hostów. Czy turecki jest trudny? Nie, nie tyle trudny, co zupełnie inny, niż polski, angielski czy nawet niemiecki. Zasady gramatyczne są kompletnie różne, ale jeśli się do nich przyzwyczaisz, to dalej idzie już całkiem prosto. A w jakim wieku są dzieci? Mario ma 12 lat, ma teraz urodziny w listopadzie. Sandro 8.

Zapraszam po odbiór paszportu z wizą za kilka dni. A confirmation of placement? Albo jeszcze jakieś inne dokumenty? Pan się uśmiechnął. Nie są potrzebne, to juz wszystko. Na prawdę? Tak, życzę miłego pobytu. Och... Dziękuję. Miłego dnia również. Uśmiech, dygnięcie. Dowidzenia. Pan też się uśmiechał, tak bardzo miło.

Jeszcze szybkie 'do widzenia, miłego dnia' i usmiech dla Pani z Okienka, tej od odcisków. Potem to samo do strażników.

A za kilka dni będę mieć swój święty paszport z jeszcze bardziej świętą wizą w swoich małych, zachłannych łapkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz