wtorek, 28 kwietnia 2015

Nowy Orlean cz.2: straszne historie i reszta/New Orleans part II: spooky stories and other things

Nowy Orlean. Amerykańskie miasto z europejską duszą. Mimo że w e Francji jeszcze nie byłam, jakoś tak atmosferą lekko mi przypomina Paryż (Helen położone dwie godziny autem od Atlanty jest z kolei tak nieznośnie bawarskie/austriackie!), założony w 1718 roku przez francuskich osadników, podbity później przez Hiszpanów wrócił na początki XIX wieku pod panowanie Francji by zaraz zostać sprzedanym przez Napoleona Stanom Zjednoczonym, do dzisiaj jest największym miastem Luizjany (a co, jeśli już czytacie, to przynajmniej mogę trochę wiedzy przemycić!).
New Orleans. American city with European soul. Even though I haven't been to France yet, I feel like Paris has similar atmosphere (placed two hours by car from Atlanta Helen seems to be so Bawarian/Austrian!). The story of the city begins in 1718 year when French people decided to settle down on the riverside of Mississippi. Then NO got under Spanish control just to go back under French superiority once again on the beginning of XIX C.E. and be sold by Napoleon to United States, where until those days remains the biggest city of Louisiana State. 

Kiedy już w końcu udało nam się znaleźć jakieś miejsce parkingowe (w centrum French Quarter ceny za godzinę są kosmiczne, a w uliczkach dookoła trzeba pojawić się wcześnie i mieć szczęście, żeby coś znaleźć) - trochę w tym zadaniu sprzyjała nam nieprzyjazna dla większości turystów pogoda a trochę godzina (było koło 9tej) - pierwszym miejscem na liście był Frech Market, najstarszy w Stanach publiczny market. Niepozorny, prawda? I w sumie nie pozostało w nim nic z dawnych czasów, ot taka fajna miejscówka, którą warto odwiedzić tylko ze względu, na znaczenie jakie odegrała w historii miasta. Na bazarach przecież odbywa się to całe zamieszanie, handlowanie, wymiana dóbr. A nie zapominajmy, że Stany były (ciągle zresztą są) niesamowitą miesznaką kulturową.
When we finally found a parking spot (the prices in French Quarter are crazy, and the streets around extremely busy - you need to show up pretty early and/or be lucky) - the unfortunate weather helped out a lot, most tourist were still in their hotel rooms; also the hour was good (around 9 am). First on my bucket list was French Market - the oldest public market in the States. Nothing extraordinary, isn't it? Well, it's just a nice spot to see, considering the importance of this place in the history of the city. Where all that trading and exchanges happen are markets, after all. And it's important to keep in mind that the culture diversity in the States was (still is) huge.


Kiedyś handlowano tam ziołami i innymi dobrami, płodami ziemi, może ręcznie wykonanymi przedmiotami, takimi jak ceramika czy biżuteria z kości. Takie moje dywagacje. Dzisiaj zamiast tego możemy spotkać handlarzy chińszczyzną, 'artystów' którzy wyczuli miejscówkę i oczywiście budki z jedzeniem.
Long time ago you could buy there herbs and other stuff, what farmers harvested, handmade things such as pottery or jewelry. Those are my assumptions. Nowadays you'll find there vendors with cheap stuff from China, 'artists' who were smart enough to buy a spot there, and of course food stands.

Na swojej magicznej liście miałam spróbowanie muffuletty. Co prawda była to muffuletta (gluten, gluten, gluten - wspominałam, że mam nietolerancję na gluten? tak, taka moda) z Central Grocery i to nad brzegiem Missisipi, ale... mieli je też na French Market. I to bezglutenowe. A że oboje byliśmy głodni, ja i mój towarzysz włóczęgi...
Muffuletta was definitely one of the things to try. Frankly speaking it was muffuletta from Central Grocery (I don't think they would have gluten free version - did I mention gluten sensitivity? king of fashion thing), and eating it on the river bank, but... they had muffulettas at French Market. Moreover, they were gluten free. And since both of us were hungry, why not then?...


To ja się na jedną skusiłam. Już nie pamiętam czy to, co widzicie na zdjęciu to tylko ćwiartka, czy też połowa (cała muffuletta jest gigantyczna!), ale była zdecydowanie lepsza niż to, co A. sobie zamówił (chociaż jego na pewnno było zdrowsze i mniej kaloryczne, bo muffuletta jest absolutną bombą kaloryczną i zawałem serca w chlebie).  W okrągłym chlebie trochę przypominającym pitę (to moje coś to bezglutenowa parodia) układa się warstwami tak-dużo-jak-się-da salami, sera provolone, oliwek i takiej mieszanki w occie, jaką robią babcie czasem: z kalafiora, marchewki, selera, cukinii, cebulki i co tam się jeszcze daje. Wymyślona jako zapychać dla sycylijskich robotników, którzy nie mieli czasu na 5 posiłków dziennie i liczenie kalorii, dzisiaj jest jedną z obowiązkowych do spróbowania rzeczy w NOLA.
I don't remember whether the on from the picture is a half or quarter (they were huge!), but it was definitely better than what my companion got (however his was probably way more healthy and with less calories, because muffulettas are caloric bombs and heart attack in bread). In usually round kind of pita bread (mine is a gluten free parody) you put as-much-as-you-can slices of salami and provolone cheese, olives and pickled salad: cauliflowers, carrots, onions and so on. It was invented to give Sicilian workers energy and stuff their stomachs for a whole day, they didn't have time for 5 meals a day and counting calories -and yes, that thing became one of must doe's in NOLA.


Sprzedawcy z French Market pouczają: jakikolwiek jest Twój problem, Bóg jest odpowiedzią.
Vendors at French Market teach you: whatever your problem, God is the answer.


Potem połaziliśmy jeszcze trochę dookoła, ale baterie w telefonach zaczęły nam się wyczerpywać. Starbucks poratował. Dwie godziny siedzenia w tym przybytku kawy i rozpusty wzniosły nas na wyżyny kreatywności.
Afterwards we walked around a little bit, just to land at Starbucks. Or phones were almost out of batteries. Two hours of waiting and wasting the time raised us to the end of our creativity.


Dosłownie. I chyba chcę tatuaż na dłoni...
Literarly. Btw, I think I wanna a tattoo like that...


Potem znowu się szwendaliśmy. We French Quarter słowa 'Jazz Funeral' są czymś na porządku dziennym. Funeral oznacza nic innego jak pogrzeb. Można to sobie przetłumaczyć mniej więcej jako 'jazzowy pogrzeb'. Dziwne, nie? Trochę tak, ale patrząc z perspektywy historii miasta całość nabiera pięknego znaczenia. Termin wiąże się z pogrzebami, które tutaj jeszcze ciągle odbywają się w towarzystwie muzyków i muzyki - bębnów, saksofonów, trąbek. Tego co nazywamy jazzem. Z początku określenie 'jazz funeral' było przez artystów uważane za obraźliwe, dzisiaj jest integralną częścią historii i tradycji miasta. Jedną z tych wielu rzeczy, które czynią Nowy Orlean Nowym Orleanem.
Then we were just browsing a killing the time but not really. At French Quarter the words 'Jazz Funeral' are something you see everywhere around. Jazz Funeral. Strange, isn't it? Perhaps a bit, but considering the history of the city it gains deeper meaning. The term relates to funerals accompanied by musicians and music bands - with drums, trumpets, saxophones and so on, all what we call jazz - which still have place there. What was considered offending once, now the term became integral part of the atmosphere and culture of this place, became one of those things which make New Orleans the place.

W ogóle. Próbowałam sprawdzić jaka jest etymologia (pochodzenie) słowa jazz, ale nie jest to do końca jasne. Jedna z teorii wiąże się bezpośrednio z French Quarter (ta, którą z niewiadomego powodu lubię najbardziej, inne są czysto naukowe). Nie wiem czy wiecie, ale ta cudnie sławna z muzyki dzielnica kiedyś słynęła z czegoś innego - prostytutek. W większości domów w tej części miasta kiedyś przynajmniej przez chwilę mieścił się dom publiczny. I podobno większość dziewczyn tam pracujących nazwana była Jessabelle. W skrócie Jess, a od Jess do jazz droga jest krótka. Ile w tym bajki, chyba nikt nigdy się nie dowie.
Moreover, I tried to google where does the name jazz originate, but its not as easy as may seem. My favorite version I heard from our tour guide, it relates to French Quarter (however other theories are more scientific). This magical part of the city once was famous from nothing else but whore houses. And the most common name for lady working there was Jessabelle, whether it was real or just nickname.Making it short - Jess, and from Jess to jazz its just one step. What's the truth, nobody will know.






I pralinki. Kolejny sposób na wyciąganie pieniędzy od turystów i wspomaganie zanieczyszczania świata.
Pralines. The next way to make tourists spend their money and help out increasing the pollution.


Aż w końcu nadeszła godzina naszej wycieczki po nawiedzonych domach (w ulotce napisane było, że będziemy mogli wejść do środka nawiedzonych domów, co okazało się tylko chwytem marketingowym, bowiem ten nawiedzony dom był dostępny wszystkim nawet bez opłaty, mimo wszystko nawet warto było). Sam przewodnik... czy nie wygląda trochę upiornie? Starszy człowieczek o którym już wspomniałam w poprzedniej notce (tak, to ten, który co chwilę nas uświadamiał, że Nowy Orlean został zbudowany w stylu hiszpańskim, nie francuskim).
Until the time of our ghost tour came (in the leaflet was written we will enter hunted houses, what was just a way to get tourists into the tour, because so called hunted house we were allowed to see from inside was also available to anybody else without fee, it was worth paying for the tour anyway). The guide itself... doesn't he look a bit spooky? Elderly guy who made sure we remember New Orleans was build in Spanish not French style (yup, I mentioned him in previous post).


Spacerując dookoła za przewodnikiem dowiedzieliśmy się, że... spora część domów jest nawiedzona. Że praktycznie w każdym z nich ktoś kogoś zabił (czasem więcej niż jedną osobę), dlatego modą stało się umieszczanie przez agencje nieruchomości informacji, czy przybytek jest nawiedzony, czy nie. Więc teraz wiesz, czy kupujesz z domem ducha.
During that walk we've learned big part of the houses here is... hunted. Almost every house has a murder committed in its walls, so it became kind of fashion thing to put 'hunted/not hunted' on for sale signs. So know you know whether your house goes with a ghost or not.




Historii o sławnych morderstwach i egzorcyzmach usłyszeliśmy chyba z pięćdziesiąt. Najciekawsze jest to, że tutaj z duchami da się współegzystować. Jak w tej restauracji na zdjęciu poniżej - Właściciel każdej nocy ustawia na stole butelkę wina i chleb dla ducha mafioso, który popełnił samobójstwo (bo przegrał cały majątek w karty i był winny innym potężnym ludziom dużo pieniędzy).
We were told at least fifty different ghost or exoticism stories. What strikes me, it seems like you can live in peace with ghosts at your house. For example in that restaurant from the photo below, the owner of the restaurant puts a bottle of wine and bread on that table for lost soul of mafioso who committed a suicide (he lost money gambling and couldn't pay loans taken from other mafioso back, so he chose quick way out).


A kto rozpoznaje tę fasadę? Jeśli oglądaliście American Horror Story: Kowen, to powinniście. W tym budynku rzekomo mieszkała Madame Lalaurie, co nie jest prawdą.
Who can recognize this place? If you watched American Horror Story: Coven, you should. They say its Madame Lalaurie's house, what's not true.


Bo Lalaurie mieszkała tutaj (zdjęcie poniżej). Tutaj też dopuściła się wielu zbrodni na niewolnikach (czarnych niewolnikach) i przeprowadzała na nich eksperymenty chyba nawet bardziej okrutne, niż  te uskuteczniane przez nazistów. Nie zapominajmy, że był XIX wiek. Medycyna dopiero raczkowała. Narkoza, znieczulenia, to wszystko praktycznie nie istniało. Z raportów policyjnych - Madame ze swoim mężem łamała niewolnikom kończyny i przestawiała je pod nienaturalnym kątem, wycinała narządy, torturowała. Według prawa w tamtym czasie niewolnicy byli czymś na kształt poruszających się mebli, nie przyznawano im wartości jako ludzkim bytom (chyba, że udało im się wykupić), ale nawet mimo to, kiedy podczas pożaru rezydencji okrucieństwa Madame Lalaurie wyszły na jaw, musiała ona uciekać z miasta, by ostatecznie wylądować we Francji. Prawnie nic jej nie gorziło, jednak to społeczeństwo wyraziło aktywny sprzeciw wobec jej działań.
Because she lived here (photo below). That's also the place where she committed a lot of crimes and cruel experiments on her slaves. Probably they were more cruel than even Nazis' experiments. Don't forget it was XIX C.E. Anesthesia its beautiful art basically didn't exist. From police reports we can learn that Madame and her husband broke arms and legs of their slaves, they moved bones at unnatural angles, cut of their utensils, tortured. According to the law at that time a slave was nothing more than a piece of furniture with ability to move (unless they were able to buy their freedom), but even though the actions met with people active disagreement. She and her family had to run from the city to France. They couldn't be punished by the law, but were by disgusted neighbors.


Ostatnim przystankiem naszej wycieczki był ten osławiony nawiedzony dom (w ulotce było w liczbie mnogiej), który zwykł być przybytkiem rozkoszy (teraz jest tam bardzo miły bar wypełniony jazzem i swingiem, nie jękami rozkoszy).
Our last stop was that so called hunted house (while in the leaflet they used plural form - houses), which used to be a house of pleasures but nowadays it's just a pub with dancing floor filled with music not moaning).


Punktem centralnym historii, która miała tu miejsce jest żyrandol. Czarna niewolnica 'pracująca' w domu jako prostytutka bardzo chciała wykupić siebie i swoją córkę. Powoli zbierała pieniądze, zajęło to nie wiem jak długo, aż w końcu jej się udało. I tego dnia, który powinien być jednym z piękniejszych, idzie do swojej Madame, mówi, że ma całą sumę i że chce wykupić siebie i córkę. Madame mówi 'daj mi pieniądze'. Dziewczyna, naiwnie, daje pieniądze tylko po to, by usłyszeć 'to teraz wracaj do pracy'. Załamana, tego samego wieczoru, wiesza się na tym pięknym żyrandolu. Swoją drogą, czy żyrandol może utrzymać taki ciężar? A jeszcze w ogóle to podczas opowiadania historii żyrandol zaczął się kiwać na boki! :D Nie, żebym w straszne historie wierzyła :D
The main attraction is this beautiful chandelier. The story with it is about black slave who wanted to buy her and her daughter's freedom so she saved enough money to go to her madame and pay her. 'Give me the money' says madame, and when she gets it, she commands 'now go back to work'. The story was longer and more dramatic, but the slave, broken and depressed, hangs herself from this chandelier. Can a chandelier not break under a body weight? Moreover, during the story our guide was telling it started swinging gently from side to side! :D Not that I believe in ghost stories :D


W trybie Włóczykija czasem zapominam o jedzeniu. Mogę nie jeść, nie pić, tylko łazić. Ale na szczęście są jeszcze inni, ktorzy potrafią mi przypomnieć o podstawowych potrzebach.
When I'm in Wanderer Mode On, forgetting about food and water happens to me commonly. Fortunately sometimes I have with me somebody to remain to me about simple human needs.


Dlatego też skusiłam się późnym wieczorem na kolejny nowoorleański przysmak - jambolayę: ryż z odrobinką czegoś mięsnego i chyba fasolką, i kukurydzą. Nie wygląda jakoś specjalnie, ale w smaku było cudne.
That's why I allowed myself for next New Orleans' specialty - jambalaya: rice with some kind of meat an beans or corn. I swear, it tastes better than looks!


Odnowiwszy zapasy energii został nam jeszcze jeden punkt do odhaczenie - Bourbon Street. Ulica, która nie śpi. Dzień w dzień wypełniona rzeką ludzi. Wieczne juwenalia. Serce Nowego Orleanu otumanione alkoholem i.. przynajmniej marihuaną. Chociaż o tym drugim nikt głośno nie mówi (zapach unosi się w powietrzu).
After restoring the energy a bit, we set off for Bourbon Street, the next checkpoint. The street which doesn't fall asleep. Day by day filled with a river of people. Never-ending students' festival. The heart of New Orleans stoned by alcohol and at least... weed, about which nobody says a word, but you can smell heavy cloud of it around.






A na koniec najsławniejszy w NOLA klub karaoke.
We left the most famous in NOLA karaoke club for the end.


Potem już tylko znaleźć miejsce na sen, odpocząć trochę przed następnym pełnym atrakcji dniem.
And then it was about the time to find a spot and get some rest before the next day.

sobota, 18 kwietnia 2015

Nowy Orlean cz.1 i pierwsze wrażenie/New Orleans Part 1 & FirstImpression

Zanim zacznę, chciałabym zadedykować ten post Darii, która rozgrzała moje serducho upomnieniem się o Blondynka Podróżuje, jednocześnie uświadamiając jak bardzo nieładnie się zachowałam wobec czytelników przenosząc bloga na inny adres,,, Spróbuję teraz w ciągu weekendu ponaprawiać moje karygodne błędy.  

A teraz. Kto słyszał o Nowym Orleanie? Krainie Jazzu i sztuki? Ulicznych muzyków, obrazów porozwieszanych na ogrodzeniach, alkoholu płynącego ulicami?
Now, have you heard about New Orleans? The land of jazz and art? Street musicians, paintings hanged up on fences, and alcohol running down the streets?

Ja powiem, że słyszałam niewiele. Ale tak to już ze mną jest - zakochuję się w miejscach, o których mam niejasne wyobrażenie, zaledwie mgłę czegoś konkretnego, romantyczną wizję o potwierdzenie której się nawet nie pokusiłam, bo po co. Dla przykładu? Stambuł, Boston, Nowy Jork. Nowy Orlean. Bo wszystkiego dowiem się na miejscu. To takie nieodpowiedzialne, szczeniackie podróżowanie.
Frankly speaking, I heard barley anything. But that's the problem with me - I fall in love with places I know nothing about and have never been to, I have just that romantic image in my mind, which confirmation I even didn't budge to look for, because why should I? For example? Istanbul, Boston, New York. New Orleans. Because I will learn everything when I get there. That irresponsible, immature traveling.

O celu podróży wiedziałam tylko tyle, co mi powiedziały seriale takie, jak The Originals (French Quarter!) czy American Horror Story (Kowen ze słąwną Madame Lalaurie) i oczywiście może nie należąca do moich najulubieńszych bajka Disney'a Księżniczka i Żaba. Czyli właściwie nic. Poza ogólną atmosferą miasta. Tylko że czasu nie należy marnować, jeśli nie ma się go za dużo, prawda? Więc szybki przegląd zakątków internetu powiedział mi, co się w Orleanie robi. 
Of my destination I knew just what I saw on TV series such as The Originals (French Quarter does exist!) or American Horror Story (Coven and famous Madame Lalaurie) and maybe not my most favorite Disney Movie, the Princes and the Frog. Basically nothing but just the atmosphere of the city. But when you go somewhere new you should use your time with wisdom, so quick google research helped me out with what are must doe's in New Orleans.


Uzbrojona we wszystkie możliwe aparaty, których się ostatnio namnożyło niemiłosiernie (a i tak przecież uroczę Was zdjęciami z iPhone, nie?), optymizm, trochę ubrań na zmianę, wyruszyłam we czwartek wieczorem, aby dotrzeć na miejsce późno w nocy (400 mil do przejechania, częściowo przez Alabamę - jednego z kilku stanów-pustyń w tej przecudnej amerykańskiej skarbnicy miast i siedlisk ludzkich). I oczywiście co się napatoczyło praktycznie zaraz od razu? Nawet nie opuściliśmy Atlanty jeszcze i tu taki pomarańczowy słodziak przed nami!
With all my possible cameras, which family grows bigger and bigger (but after all I'll post here photos from iPhone anyway), excitement, some fresh clothes for change, I set off for an adventure Thursday evening to get to the place by Friday very early morning (400 miles drive, partially through Alabama - a desert between states if we consider the population on on m2). And what did I see almost right after we got to the highway? We even didn't leave Atlanta yet! That cute orange thing on the front of us!


Piątkowy poranek okazał się być mordercą wszelkiego optymizmu - zimno i mokro. Padało właściwie przez całą drogę z Atlanty do NOLA (New Orleans, Luizjana). Trochę się bałam, że cały weekend będzie tak paskudny, ale w końcu się rozpogodziło. Teraz sobie w brodę pluję, że nie miałam motywacji, żeby wysiąść z auta wcześniej i przejść nad Missisipi na zdjęcia. Mgła była absolutnie cudowna i gęsta jak mleko. A do tego jeszcze padało. Poniżej pierwsze zetknięcie z French Quarter...
Friday morning killed all my excitement - it was cold and wet. The rain accompanied us almost all the way from Atlanta down to NOLA (New Orleans, Louisiana). I was afraid that the whole weekend will be so awful, but finally in the afternoon we were blessed with the sun. Now I absolutely regret that I lost my spirit and didn't leave the car to capture Mississippi River covered by the fog. An that fog, oh boy! Such a thick, beautiful fog! And of course more rain. Firs meeting with French Quarter below... 






NOLA thrift store. Aż szkoda było przechodzić, walizki za małe, bo na pewno te świecące literki bym zabrała jako jeden z podróżniczych skarbów.
NOLA thrift store. When I saw those lightening up letters, I felt that pain again 'my suitcases are not big enough to hoard everything I want to bring home from my travels'


No i oczywiście, żeby nikt nie miał wątpliwości, to jest LA., nie L.A. - Luizjana, nie Los Angeles!
And of course so nobody has doubts, this is LA., not L.A. - Louisiana, not Los Angeles!


Jedną z rzeczy, które uwielbiam to te cliche palmy. Palmy w ogóle pierwszy raz widziałam na żywo w Turcji, ta warszawska się nie liczy!, i ciągle jeszcze się cieszę na ich widok jak dziecko. Klimat jest tu czymś pomiędzy tym w Atlancie a na Florydzie. Jak widać, marzec to nie najlepszy termin, żeby się tam wybierać.
One of cliche things I absolutely adore, are palm trees. The first time I saw them when I went to Turkey, the one we have in Warsaw doesn't count!, and still I have such a great fun just looking at them. The climate in New Orleans is somewhere between Atlanta and Florida, but as you can see March is not the best time for visiting.




Jak się dowiedziałam podczas wycieczki z przewodnikiem (o której jeszcze napiszę), French Quarter jak i reszta NOLA zostały zbudowane bardziej w stylu hiszpańskim, niż francuskim (przewodnik powtórzył to ze 30ści razy, żebyśmy na pewno zapamiętali i nie mieli wątpliwości). No cóż, te maleńkie ogródeczki, atria, bardziej mi pasują do Hiszpanii i konkwistadorów, niż Francji, ale znając Amerykanów... wszystko jest możliwe. Takich przyjemnych zakątków było wszędzie pełno. Niestety większość strzeżona przez bramy, albo należąca do pubu (których jest tam tysiące!).
As I learned during the tour with a guide (I'll write about it in one of my next posts), French Quarter and the rest of the city were build in more Spanish style than French (the tour guide repeated that like thousand times, probably so we for sure memorized and didn't doubt). Honestly, those small gardens are more Spanish-like and remain me about Zorro movies, than France, but knowing Americans they would go with their assumptions for the name 'French Quarter'. Those little shelters like from photo below you can see in NOLA on every street. Unfortunately all of them are fenced and/or belong to a pub or a hotel.




W Orleanie zdecydowanie brakuje wzniosłych i przytłaczających drapaczy chmur. Można je policzyć na palcach jednej ręki. Większość budynków stanowią, no pewnie, maleńkie i urocze domki, ale także kamieniczki, które architekturą przypominają XV-XVI wieczną Europę. Niesamowita feeria barw i przyjemny powiew czegoś nowego. Jakkolwiek, miasto zostało dosyć mocno zniszczone podczas huraganu Katrina, i się nie pozbierało do końca. Mimo tak abstrakcyjnie turystycznego przepływu ludzi, NOLA sprawia wrażenie miejsca bardzo biednego. I nie, nie tylko dlatego, że wszystko jest stare i niezadbane, ale same ulice są po prostu jakieś takie wyludnione. W życiu nie spotkałam się z taką kondensacją bezdomnych na metr kwadratowy. Nawet w Nowym Jorku to się tak nie rzucało w oczy. I tu moja refleksja, że skoro Orlean cieszy się taką artystyczną sławą, zapewne musi przyciągać tony ludzi, którzy mają nadzieję zrobić tu karierę.
What is almost missing in New Orleans are those huge skyscrapers. There's still a few, but you can count them on the fingers of your hand, and they are not that tall. Most of the buildings are small and charming houses, and 2-3 stories buildings which remained me XV-XVI century European architecture. Unbelievable rainbow of colors, and something freshly different in the USA. However, the city was destroyed during Katrina, and you can still spot the marks of it everywhere. Even though it's such a touristic place, the city seems to be more 'ghetto' than you could even imagine. Not only becouse everything around looks so old and abandoned, but even the streets are so empty (no, I don't mean French Quarter, which lives by different rules). There is a lot homeless people. And by a lot I mean like a LOT. Even being in New York I didn't spot so many of them. And here comes my personal explanation, that if New Orleans has such an artistic fame, that my attract certain kind of people who want to become famous, take the risk and loose or just count for the money they can earn on the streets for performances.




























To miasto zdaje się nie spać nigdy. Całe poobwieszane jest różnego rodzaju dekoracjami: chorągiewkami, koralikami, naszyjnikami typowymi dla Mardi Gras. Wieczna zabawa.
This city doesn't sleep and stop partying. All year round you can see all kinds of decorations little flags or Mardi Gras jewelry. Always partying.


A widząc pub Check Point Charlie uśmiechnęłam się z sentymentem, myśląc o Berlinie oczywiście.
Seeing Check Point Charlie I smiled with sentiment, of course thinking about Berlin.


A Św. Mikołaj znalazł tu swoją miejscówkę...
And even Santa has his spot...


...zaraz obok bardzo popularnych sklepów związanych z magią i czarostwem. Voo Doo to bardzo popularna w Nowym Orleanie religia, włącznie z innymi nurtami neopogańskimi. Miałam nawet bardzo miłą konwersację z chłopakiem, który jest czarownikiem. Magia jest silnie zakorzeniona w historii miasta. Przybyła tutaj wraz ze statkami wyładowanymi czarnymi niewolnikami wyrwanymi z łona Afryki. Voo Doo odegrało też bardzo silną i znaczącą rolę w kreowaniu wierzeń i legend całego miasta. Nie chcę tu wchodzić ze swoim prywatnym świato-religio-poglądem, ale uważam, że czarostwo to jest coś, co dodaje temu miejscu niepowtarzalnego uroku. To jedno z tych niebanalnych miast, których nie zrozumiesz, dopóki nie odwiedzisz samodzielnie.
...right next to witchcraft stores. Voo Doo is a religion really popular in New Orleans, as well as other neopagans cults. I even had pretty nice conversation with a men-witch. Magic has strong roots in the history of the city - was brought here along with black slaves taken from their mother land. Voo Doo and magic at all  played (play?) important role in creating believes, legends, and atmosphere of the city. I don't wanna involve my private world view here, but I think that's what gives New Orleans its unique charm. That's one of those places you'll never understand until you actually go there.










I jeszcze przepowiadanie przyszłości. Wszędzie. Absolutnie wszędzie.
And future telling. Absolutely everywhere.


Tak, jak sklepy powiązane z czarostwem, chociaż niekoniecznie mające z nim cokolwiek wspólnego.
As well as stores witchcraft-themed, but not necessarily having something with witchcraft in common.


I oczywiście jedna z rzeczy, z których NOLA jest niezaprzeczalnie sławny: muzyka, maestro muzyka! Na każdym rogu French Quarter. Nie kłamię i nie wyolbrzymiam. Każdy róg ma swój zespół, śpiewaka, grajka, kogokolwiek muzykującego w jakikolwiek sposób.
Also, one more thing NOLA is famous for: music! On every single corner of French Quarter there is someone performing, either its a band, a singer or a musician. It's not an exaggeration. 



Pojawił się też magik na motocyklu. Zabawna, słodka kreatura, która skradła mi kilka centów. Wiecie, ta broda i kapelusz!
There was also a magician on a motorbike! Funny and cute human being, who stole a few pennies from me. You know, that beard and fedora, I couldn't resist!


Oraz druga bardzo sławna rzecz - obrazy, sztuka, malarze, portreciści, szarlatani.
And one more famous thing - paintings, art, artists, painters, soul-thieves.




Widzicie C3PO? <3
Can you spot C3PO? <3


Nawet jakieś reprodukcje Banksego się znalazły.
They even know Banksy.


I nie mówiam, że wszystko tu znajdziesz? Miłość też się znajdzie!
Did I say you can find everything here? Even love!



A całokształtu dopełniają graffiti. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam, gdzie mam oczy podziać. Do Nowego Orleanu powinno się jechać co najmniej na miesiąc - dwa pierwsze tygodnie tylko po to, żeby mózg zdołał się przyzwyczaić do chaosu i ilości atakujących ze wszystkich stron bodźców. Później tylko można robić zdjęcia i korzystać z niezaprzeczalnie unikalnej atmosfery, i próbować każdy pub po kolei.
Perfect cherry on the top are graffiti. Frankly speaking I didn't know where to look. If you go to New Orleans, stay there at leas for a month - two first weeks just allow yourself for getting used to the city and its chaotic beauty. Then you can just take photos and enjoy that unique atmosphere, ant of course try every pub in French Quarter.




I tak jeszcze na szybko, studio tatuażu. Bardzo 'po amerykańsku'. Tego też nie mogło tu zabraknąć.
And quickly, a tattoo studio. Because the city wouldn't be complete without it.


NOLA Postanowił nas rozpiećić pięknym niebem i cudnymi zachodami.
NOLA decided also to spoil us with come beautiful sunset/cloud porn.










Słońce może zajść nad Nowym Orleanem, ale życie chyba nigdy. Przynajmniej we French Quarter zabawa zdaje się nie cichnąć. Tutaj, przez tutaj mam na myśli Stany, prawo co do picia alkoholu na ulicach i zamykania klubów punkt 3 nad ranem, jest bardzo surowe i przestrzegane. Ale to miejsce zdaje się mieć swoje własne prawo i reguły.
In New Orleans the sun may set, but the life never does. At least in French Quarter. Here, and I mean the States, the law about drinking on streets and closing pubs/clubs at 3am is really strict. But French Quarter lives by its own law and rules.




A gdybyś chciał się poczuć jak filmie, wrażeń zapewnią miejsca z jazzem, swingiem i inną ponadczasową muzyką, oraz tańczącymi parami wyjętymi prosto z kadrów retro filmów.
And if you ever dreamed about being in a movie, its possible! Places with swing or jazz will provide you the experience and entertain with couples dancing to the music most beautiful dances.






Oraz te lampeczki i więcej ogródeczków.
And fairy lights and those gardens...


I samotna dorożka. W sumie nie wiem, czemu zrobiłam to zdjecie, ale skoro jest, to pokażę.
Lonely carriage. I have no idea why I took a photo of it...




Bo jeśli pragniesz (wish) to marzenia się spełniają (pojedziesz do Nowego Orleanu, który wyobrażałaś sobie trochę inaczej, ale nawet nie w połowie tak, jak on na prawdę wygląda, nie że jest aż tak szalona i z tak wysoką przestępczością a policja po prostu stara się za bardzo nie ingerować w to, co się dzieje dokoła).
Because if you wish, your dreams will come true (you'll go to New Orleans, which you imagined differently, but not even half as it is in real: not even half as crazy and with police so scared to interrupt so the crime here is one of the highest in the States).