Czasem mnie tutaj męczy to, że okazuje się, że na prawdę wszystko można tu skomercjalizować i sprzedać. I nikt tu się nie odezwie, nie skomentuje, nie oburzy. No bo po co?
Tak, mam na myśl ten cudownie średniowieczny przyczułek edukacyjny jakim jest Medieval Times - czyli coś co w zamyśle ma zarabiać pieniądze na wciskaniu ludziom kitu o tym, jak to w średniowieczu było.
Tu muszę nadmienić, że dorastałam w towarzystwie rekonstruktorów, należałam do dwóch grup historycznych i ogólnie coś tam wiem. I chociaż nigdy się za ultrasami nie uważałam, najwyraźniej wszystko zależy od perspektywy.
Ale od początku...
Przybytek znajduje się w jednym z niezliczonych tutajmalli (galerii handlowych) i wita całkiem cyrkowym designem - plastikowe mieczyki, papierowe korony i sztyleciki ze smokami.
W korytarzach nawet można było spotkać tego jak mu tam... Z Assasins Creed!
Oczywiście kolejka i kasa. A potem powitanie przez Króla i Królową!
Wślizneliśmy się jako jedni z pierwszych, i dobrze bo przynajmniej mogłam popodziwiać całokształt, bawarskie stroje nazwane średniowiecznymi i ogólny lekki absurd sytuacji. I oczywiście pobyć sarkastyczną! A co!
Nawet lochy mieli z maszynami tortur! I oczywiście sklep z pamiątkami!
I nasz 'stolik' przy którym za chwilę będziemy ucztować, yay!
Jedno im trzeba jednak przyznać - organizacja pierwsza klasa. Show nawet ciekawy, chiciaż brakowało w nim realizmu. Mieli konie! W środku centrum handlowego! I sokolniczkę! A jedzenie było pycha i nawet zadbali o mojeglutenowe fanaberie.
Z kolei sam Mall pożegnał nas pozytywnymi słowami: