środa, 25 września 2013

[Warszawa] EVS Hotspot


EVS to inaczej European Volunteer Service. Świetna sprawa, jeszcze fajniejsza przygoda. Sama EVSem nigdy nie byłam, natomiast z EVSami pracowałam w Turcji i jakimś cudem udało mi się dostać na trening Hotspot.

Tak Was zapraszałam moim koślawym angielskim:


Ogólnie działo się dużo. Szczególnie chodzenia. Uczyliśmy się też robić na drutach bez drutów, w sensie, za pomocą palców. Pomysł niejakiej natchnionej Barbary.

Ogólnie inicjatywa była częścią większego projektu. Podobno młodzi ludzie w Polsce nie mają przestrzeni do pielęgnowania swoich pasji. Dla mnie to nie tak, że nie mają. Raczej nie mają okazji do poszukiwania pasji. Nie stwarza im się przestrzeni do próbowania, testowania nowych możliwości. Nie czują się na tyle bezpiecznie, by eksplorować.

Projekt ogólnie rzecz biorąc w pewien sposób trochę się nie udał - młodzi ludzie nie skorzystali z okazji i do nas nie dołączyli. Warsztaty w większości się nie odbyły przez brak uczestników, dyskusja na temat młodzieży wydała mi się lekko wymuszona, aktywności wieczorne sprawiły radość.

Natomiast, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego to nie zadziałało. Co sprawiło, że tak mało osób się przyłączyło do naszej zabawy? Co zatrzymało innych, przed podzieleniem się z nami czasem. Nie sposób jest każdego wziąć za rękę i pokazać, że to jest fajne i miłe, i dużo daje.

Chociaż, jak tak patrzę  na siebie sprzed roku, pewnie sama nie wzięłabym udziału w takim czymś. Ze strachu. Z obawy.

Dużo się w trakcie roku potrafi zmienić.

A teraz trochę zdjęć:




 Było też robienie na placach zamiast drutów, jak widać. Zaczęliśmy w bibliotece, ale nas wygoniono. Nie sprawialiśmy żadnych kłopotów, po prostu sobie staliśmy i pletliśmy, aleee... Jak widać, to co niecodzienne budzi opór.

Wiedzieliście, że  w Warszawie na bibliotece są takie piękne ogrody?

 Cztery piękności, a co! ^^

 A ten kudłaty i czarny to Benny, autor większości zdjęć a przynajmniej właściciel aparatu, którym je robiono (:


Schowani w krzakach ^^

 Wszystkie nasze aktywności działy się w warszawskim klubie Państwomiasto. Całkiem przyjemne miejsce. Taki hipsterski raj, jak stwierdziła Marija. Były dyskusje, rozmowy, warsztaty.

A Benny przywiózł ze sobą pełną torbę pełną 'fancy things' ^^

 A tu z Katheriną wyglądamy jak babcie xD Ja szydełkuję, ona - wiadomo (:

I tak nam upłynął piątkowy wieczór. 

W sobotę mieliśmy Hot Fashion Show - zdjęcia się gdzieś zagubiły (zresztą razem ze zdjęciem mojej przesłodkiej współlokatorki - Jeleny)

A tu już sobotni wieczór - silent disco: słuchawki, trzy kanały muzyczne, cud. Świetna zabawa!

I oczywiście wielkie dzięki dla organizatorów! (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz