Nowy Orlean. Amerykańskie miasto z europejską duszą. Mimo że w e Francji jeszcze nie byłam, jakoś tak atmosferą lekko mi przypomina Paryż (Helen położone dwie godziny autem od Atlanty jest z kolei tak nieznośnie bawarskie/austriackie!), założony w 1718 roku przez francuskich osadników, podbity później przez Hiszpanów wrócił na początki XIX wieku pod panowanie Francji by zaraz zostać sprzedanym przez Napoleona Stanom Zjednoczonym, do dzisiaj jest największym miastem Luizjany (a co, jeśli już czytacie, to przynajmniej mogę trochę wiedzy przemycić!).
New Orleans. American city with European soul. Even though I haven't been to France yet, I feel like Paris has similar atmosphere (placed two hours by car from Atlanta Helen seems to be so Bawarian/Austrian!). The story of the city begins in 1718 year when French people decided to settle down on the riverside of Mississippi. Then NO got under Spanish control just to go back under French superiority once again on the beginning of XIX C.E. and be sold by Napoleon to United States, where until those days remains the biggest city of Louisiana State.
Kiedy już w końcu udało nam się znaleźć jakieś miejsce parkingowe (w centrum French Quarter ceny za godzinę są kosmiczne, a w uliczkach dookoła trzeba pojawić się wcześnie i mieć szczęście, żeby coś znaleźć) - trochę w tym zadaniu sprzyjała nam nieprzyjazna dla większości turystów pogoda a trochę godzina (było koło 9tej) - pierwszym miejscem na liście był Frech Market, najstarszy w Stanach publiczny market. Niepozorny, prawda? I w sumie nie pozostało w nim nic z dawnych czasów, ot taka fajna miejscówka, którą warto odwiedzić tylko ze względu, na znaczenie jakie odegrała w historii miasta. Na bazarach przecież odbywa się to całe zamieszanie, handlowanie, wymiana dóbr. A nie zapominajmy, że Stany były (ciągle zresztą są) niesamowitą miesznaką kulturową.
When we finally found a parking spot (the prices in French Quarter are crazy, and the streets around extremely busy - you need to show up pretty early and/or be lucky) - the unfortunate weather helped out a lot, most tourist were still in their hotel rooms; also the hour was good (around 9 am). First on my bucket list was French Market - the oldest public market in the States. Nothing extraordinary, isn't it? Well, it's just a nice spot to see, considering the importance of this place in the history of the city. Where all that trading and exchanges happen are markets, after all. And it's important to keep in mind that the culture diversity in the States was (still is) huge.
Kiedyś handlowano tam ziołami i innymi dobrami, płodami ziemi, może ręcznie wykonanymi przedmiotami, takimi jak ceramika czy biżuteria z kości. Takie moje dywagacje. Dzisiaj zamiast tego możemy spotkać handlarzy chińszczyzną, 'artystów' którzy wyczuli miejscówkę i oczywiście budki z jedzeniem.
Long time ago you could buy there herbs and other stuff, what farmers harvested, handmade things such as pottery or jewelry. Those are my assumptions. Nowadays you'll find there vendors with cheap stuff from China, 'artists' who were smart enough to buy a spot there, and of course food stands.
Na swojej magicznej liście miałam spróbowanie muffuletty. Co prawda była to muffuletta (gluten, gluten, gluten - wspominałam, że mam nietolerancję na gluten? tak, taka moda) z Central Grocery i to nad brzegiem Missisipi, ale... mieli je też na French Market. I to bezglutenowe. A że oboje byliśmy głodni, ja i mój towarzysz włóczęgi...
Muffuletta was definitely one of the things to try. Frankly speaking it was muffuletta from Central Grocery (I don't think they would have gluten free version - did I mention gluten sensitivity? king of fashion thing), and eating it on the river bank, but... they had muffulettas at French Market. Moreover, they were gluten free. And since both of us were hungry, why not then?...
To ja się na jedną skusiłam. Już nie pamiętam czy to, co widzicie na zdjęciu to tylko ćwiartka, czy też połowa (cała muffuletta jest gigantyczna!), ale była zdecydowanie lepsza niż to, co A. sobie zamówił (chociaż jego na pewnno było zdrowsze i mniej kaloryczne, bo muffuletta jest absolutną bombą kaloryczną i zawałem serca w chlebie). W okrągłym chlebie trochę przypominającym pitę (to moje coś to bezglutenowa parodia) układa się warstwami tak-dużo-jak-się-da salami, sera provolone, oliwek i takiej mieszanki w occie, jaką robią babcie czasem: z kalafiora, marchewki, selera, cukinii, cebulki i co tam się jeszcze daje. Wymyślona jako zapychać dla sycylijskich robotników, którzy nie mieli czasu na 5 posiłków dziennie i liczenie kalorii, dzisiaj jest jedną z obowiązkowych do spróbowania rzeczy w NOLA.
I don't remember whether the on from the picture is a half or quarter (they were huge!), but it was definitely better than what my companion got (however his was probably way more healthy and with less calories, because muffulettas are caloric bombs and heart attack in bread). In usually round kind of pita bread (mine is a gluten free parody) you put as-much-as-you-can slices of salami and provolone cheese, olives and pickled salad: cauliflowers, carrots, onions and so on. It was invented to give Sicilian workers energy and stuff their stomachs for a whole day, they didn't have time for 5 meals a day and counting calories -and yes, that thing became one of must doe's in NOLA.
Sprzedawcy z French Market pouczają: jakikolwiek jest Twój problem, Bóg jest odpowiedzią.
Vendors at French Market teach you: whatever your problem, God is the answer.
Potem połaziliśmy jeszcze trochę dookoła, ale baterie w telefonach zaczęły nam się wyczerpywać. Starbucks poratował. Dwie godziny siedzenia w tym przybytku kawy i rozpusty wzniosły nas na wyżyny kreatywności.
Afterwards we walked around a little bit, just to land at Starbucks. Or phones were almost out of batteries. Two hours of waiting and wasting the time raised us to the end of our creativity.
Dosłownie. I chyba chcę tatuaż na dłoni...
Literarly. Btw, I think I wanna a tattoo like that...
Potem znowu się szwendaliśmy. We French Quarter słowa 'Jazz Funeral' są czymś na porządku dziennym. Funeral oznacza nic innego jak pogrzeb. Można to sobie przetłumaczyć mniej więcej jako 'jazzowy pogrzeb'. Dziwne, nie? Trochę tak, ale patrząc z perspektywy historii miasta całość nabiera pięknego znaczenia. Termin wiąże się z pogrzebami, które tutaj jeszcze ciągle odbywają się w towarzystwie muzyków i muzyki - bębnów, saksofonów, trąbek. Tego co nazywamy jazzem. Z początku określenie 'jazz funeral' było przez artystów uważane za obraźliwe, dzisiaj jest integralną częścią historii i tradycji miasta. Jedną z tych wielu rzeczy, które czynią Nowy Orlean Nowym Orleanem.
Then we were just browsing a killing the time but not really. At French Quarter the words 'Jazz Funeral' are something you see everywhere around. Jazz Funeral. Strange, isn't it? Perhaps a bit, but considering the history of the city it gains deeper meaning. The term relates to funerals accompanied by musicians and music bands - with drums, trumpets, saxophones and so on, all what we call jazz - which still have place there. What was considered offending once, now the term became integral part of the atmosphere and culture of this place, became one of those things which make New Orleans the place.
W ogóle. Próbowałam sprawdzić jaka jest etymologia (pochodzenie) słowa jazz, ale nie jest to do końca jasne. Jedna z teorii wiąże się bezpośrednio z French Quarter (ta, którą z niewiadomego powodu lubię najbardziej, inne są czysto naukowe). Nie wiem czy wiecie, ale ta cudnie sławna z muzyki dzielnica kiedyś słynęła z czegoś innego - prostytutek. W większości domów w tej części miasta kiedyś przynajmniej przez chwilę mieścił się dom publiczny. I podobno większość dziewczyn tam pracujących nazwana była Jessabelle. W skrócie Jess, a od Jess do jazz droga jest krótka. Ile w tym bajki, chyba nikt nigdy się nie dowie.
Moreover, I tried to google where does the name jazz originate, but its not as easy as may seem. My favorite version I heard from our tour guide, it relates to French Quarter (however other theories are more scientific). This magical part of the city once was famous from nothing else but whore houses. And the most common name for lady working there was Jessabelle, whether it was real or just nickname.Making it short - Jess, and from Jess to jazz its just one step. What's the truth, nobody will know.
I pralinki. Kolejny sposób na wyciąganie pieniędzy od turystów i wspomaganie zanieczyszczania świata.
Pralines. The next way to make tourists spend their money and help out increasing the pollution.
Aż w końcu nadeszła godzina naszej wycieczki po nawiedzonych domach (w ulotce napisane było, że będziemy mogli wejść do środka nawiedzonych domów, co okazało się tylko chwytem marketingowym, bowiem ten nawiedzony dom był dostępny wszystkim nawet bez opłaty, mimo wszystko nawet warto było). Sam przewodnik... czy nie wygląda trochę upiornie? Starszy człowieczek o którym już wspomniałam w poprzedniej notce (tak, to ten, który co chwilę nas uświadamiał, że Nowy Orlean został zbudowany w stylu hiszpańskim, nie francuskim).
Until the time of our ghost tour came (in the leaflet was written we will enter hunted houses, what was just a way to get tourists into the tour, because so called hunted house we were allowed to see from inside was also available to anybody else without fee, it was worth paying for the tour anyway). The guide itself... doesn't he look a bit spooky? Elderly guy who made sure we remember New Orleans was build in Spanish not French style (yup, I mentioned him in previous post).
Spacerując dookoła za przewodnikiem dowiedzieliśmy się, że... spora część domów jest nawiedzona. Że praktycznie w każdym z nich ktoś kogoś zabił (czasem więcej niż jedną osobę), dlatego modą stało się umieszczanie przez agencje nieruchomości informacji, czy przybytek jest nawiedzony, czy nie. Więc teraz wiesz, czy kupujesz z domem ducha.
During that walk we've learned big part of the houses here is... hunted. Almost every house has a murder committed in its walls, so it became kind of fashion thing to put 'hunted/not hunted' on for sale signs. So know you know whether your house goes with a ghost or not.
Historii o sławnych morderstwach i egzorcyzmach usłyszeliśmy chyba z pięćdziesiąt. Najciekawsze jest to, że tutaj z duchami da się współegzystować. Jak w tej restauracji na zdjęciu poniżej - Właściciel każdej nocy ustawia na stole butelkę wina i chleb dla ducha mafioso, który popełnił samobójstwo (bo przegrał cały majątek w karty i był winny innym potężnym ludziom dużo pieniędzy).
We were told at least fifty different ghost or exoticism stories. What strikes me, it seems like you can live in peace with ghosts at your house. For example in that restaurant from the photo below, the owner of the restaurant puts a bottle of wine and bread on that table for lost soul of mafioso who committed a suicide (he lost money gambling and couldn't pay loans taken from other mafioso back, so he chose quick way out).
A kto rozpoznaje tę fasadę? Jeśli oglądaliście American Horror Story: Kowen, to powinniście. W tym budynku rzekomo mieszkała Madame Lalaurie, co nie jest prawdą.
Who can recognize this place? If you watched American Horror Story: Coven, you should. They say its Madame Lalaurie's house, what's not true.
Bo Lalaurie mieszkała tutaj (zdjęcie poniżej). Tutaj też dopuściła się wielu zbrodni na niewolnikach (czarnych niewolnikach) i przeprowadzała na nich eksperymenty chyba nawet bardziej okrutne, niż te uskuteczniane przez nazistów. Nie zapominajmy, że był XIX wiek. Medycyna dopiero raczkowała. Narkoza, znieczulenia, to wszystko praktycznie nie istniało. Z raportów policyjnych - Madame ze swoim mężem łamała niewolnikom kończyny i przestawiała je pod nienaturalnym kątem, wycinała narządy, torturowała. Według prawa w tamtym czasie niewolnicy byli czymś na kształt poruszających się mebli, nie przyznawano im wartości jako ludzkim bytom (chyba, że udało im się wykupić), ale nawet mimo to, kiedy podczas pożaru rezydencji okrucieństwa Madame Lalaurie wyszły na jaw, musiała ona uciekać z miasta, by ostatecznie wylądować we Francji. Prawnie nic jej nie gorziło, jednak to społeczeństwo wyraziło aktywny sprzeciw wobec jej działań.
Because she lived here (photo below). That's also the place where she committed a lot of crimes and cruel experiments on her slaves. Probably they were more cruel than even Nazis' experiments. Don't forget it was XIX C.E. Anesthesia its beautiful art basically didn't exist. From police reports we can learn that Madame and her husband broke arms and legs of their slaves, they moved bones at unnatural angles, cut of their utensils, tortured. According to the law at that time a slave was nothing more than a piece of furniture with ability to move (unless they were able to buy their freedom), but even though the actions met with people active disagreement. She and her family had to run from the city to France. They couldn't be punished by the law, but were by disgusted neighbors.
Ostatnim przystankiem naszej wycieczki był ten osławiony nawiedzony dom (w ulotce było w liczbie mnogiej), który zwykł być przybytkiem rozkoszy (teraz jest tam bardzo miły bar wypełniony jazzem i swingiem, nie jękami rozkoszy).
Our last stop was that so called hunted house (while in the leaflet they used plural form - houses), which used to be a house of pleasures but nowadays it's just a pub with dancing floor filled with music not moaning).
Punktem centralnym historii, która miała tu miejsce jest żyrandol. Czarna niewolnica 'pracująca' w domu jako prostytutka bardzo chciała wykupić siebie i swoją córkę. Powoli zbierała pieniądze, zajęło to nie wiem jak długo, aż w końcu jej się udało. I tego dnia, który powinien być jednym z piękniejszych, idzie do swojej Madame, mówi, że ma całą sumę i że chce wykupić siebie i córkę. Madame mówi 'daj mi pieniądze'. Dziewczyna, naiwnie, daje pieniądze tylko po to, by usłyszeć 'to teraz wracaj do pracy'. Załamana, tego samego wieczoru, wiesza się na tym pięknym żyrandolu. Swoją drogą, czy żyrandol może utrzymać taki ciężar? A jeszcze w ogóle to podczas opowiadania historii żyrandol zaczął się kiwać na boki! :D Nie, żebym w straszne historie wierzyła :D
The main attraction is this beautiful chandelier. The story with it is about black slave who wanted to buy her and her daughter's freedom so she saved enough money to go to her madame and pay her. 'Give me the money' says madame, and when she gets it, she commands 'now go back to work'. The story was longer and more dramatic, but the slave, broken and depressed, hangs herself from this chandelier. Can a chandelier not break under a body weight? Moreover, during the story our guide was telling it started swinging gently from side to side! :D Not that I believe in ghost stories :D
W trybie Włóczykija czasem zapominam o jedzeniu. Mogę nie jeść, nie pić, tylko łazić. Ale na szczęście są jeszcze inni, ktorzy potrafią mi przypomnieć o podstawowych potrzebach.
When I'm in Wanderer Mode On, forgetting about food and water happens to me commonly. Fortunately sometimes I have with me somebody to remain to me about simple human needs.
Dlatego też skusiłam się późnym wieczorem na kolejny nowoorleański przysmak - jambolayę: ryż z odrobinką czegoś mięsnego i chyba fasolką, i kukurydzą. Nie wygląda jakoś specjalnie, ale w smaku było cudne.
That's why I allowed myself for next New Orleans' specialty - jambalaya: rice with some kind of meat an beans or corn. I swear, it tastes better than looks!
Odnowiwszy zapasy energii został nam jeszcze jeden punkt do odhaczenie - Bourbon Street. Ulica, która nie śpi. Dzień w dzień wypełniona rzeką ludzi. Wieczne juwenalia. Serce Nowego Orleanu otumanione alkoholem i.. przynajmniej marihuaną. Chociaż o tym drugim nikt głośno nie mówi (zapach unosi się w powietrzu).
After restoring the energy a bit, we set off for Bourbon Street, the next checkpoint. The street which doesn't fall asleep. Day by day filled with a river of people. Never-ending students' festival. The heart of New Orleans stoned by alcohol and at least... weed, about which nobody says a word, but you can smell heavy cloud of it around.
A na koniec najsławniejszy w NOLA klub karaoke.
We left the most famous in NOLA karaoke club for the end.
Potem już tylko znaleźć miejsce na sen, odpocząć trochę przed następnym pełnym atrakcji dniem.
And then it was about the time to find a spot and get some rest before the next day.